I am starting live...
Komentarze: 0
19.11.2003
Mój pierwszy wpis. W końcu postanowiłam założyć bloga, chociaż nigdy nie byłam zwolenniczką czegoś takiego. W sumie nie wiem, co w końcu mnie do tego przekonało. Może nieustanna chęć poszukiwania czegoś nowego, próbowania rzeczy których się dotąd nie robiło??? Tak... Mam już w sobie coś takiego, że nie uwierzę, póki sama czegoś nie doświadczę. Niewykluczone, że kiedyś wyląduję w cyrku, żeby sprawdzić jak się tresuje lwy albo kilka dni przepracuję w szpitalu psychiatrycznym. Szaleństwo? Dziwactwo?? Myślę, że po prostu ciekawość. Zresztą: „gdzie Bóg nie może, tam babę pośle...”
Jestem raczkiem urodzonym w święto narodowe Stanów Zjednoczonych i liczącym już sobie 16 wiosen. Już. Nie wiem, dlaczego to wszystko tak szybko mi zleciało. Jeszcze trzy lata i maturka. Szach i mat. Stacja, z której nie ma powrotu do dzieciństwa. Ale ja już wiem, wiem, co chcę robić dalej. Wybieram się na dziennikarstwo. Są ludzie, którzy mi to odradzają, ale co tam. Potrafię walczyć o swoje... No właśnie. Właściwie to sama nie wiem jaka jestem. Potrafię przechodzić z stanu euforii do głębokiego smutku, w białym widzieć czarne, a w czarnym białe.... Chyba optymistka. Tak. Optymistka z szczyptą realizmu. Zwykła, zwariowana, pełna nadziei i marzeń dziewczyna.
Jeśli czytasz mój zapisek są ku temu dwa powody. Pierwszy: jesteś tu przypadkowo, drugi: znałeś mnie już wcześniej od dłuższego lub krótszego czasu w realu albo w necie. Najmniej prawdopodobna możliwość to odpowiedź druga, podpunkt drugi. Nie pytaj dlaczego, bo i tak nie odpowiem. Na przekór. Raki są uparte :) Jeśli jednak znałeś mnie wcześniej, mam nadzieję, że nie wpłynie to na twój sposób oceniania mojej osoby. Tutaj po prostu przekazuję więcej swoich myśli, które zazwyczaj kłębią się w mojej główce, ale nie wychodzą na światło dzienne. Chyba, że znamy się bardzo dłuuuugo... :)
Nie będę pisać regularnie. Coś za coś. Za to, że dobrnąłeś do tego miejsca lektury mojego autorstwa jestem ci winna to wyjaśnienie. Powód? Nie mam stałego, nie mam czasu i nie chcę tu pisać w kółko, że chłopak mnie rzucił albo że w ciągu ostatniego tygodnia 100 razy spóźniłam się na autobus. Owszem wspomnę o tym raz albo dwa prędzej czy później, ale pewnie nie będę robić tego notorycznie. Zrobiło by się nudno...
Na końcu zachęcam do zostawienia śladów dla potomności w księdze gości. Chętnie sobie poczytam to i owo....:)
Dodaj komentarz